
Węże, doły i inne takie
Kilka ładnych lat temu pojechałam nad morze z rodzicami. Miałam niewiele ponad 10 lat, mimo wszystko jest jedno wydarzenie które utkwiło mi w pamięci, mimo że nie jest jakoś specjalnie widowiskowe :) Ale zacznę od początku - moi rodzice są osobami dość zamożnymi, wybrali jako noclegownię nad morzem 2 apartamenty w Sopocie z widokiem na morze. Czemu 2 zapytacie? Ano dlatego że wybraliśmy się z rodzinką naszych sąsiadów, którzy już od kilku lat rezerwowali sobie kwatery blisko morza, właśnie w Sopocie, zawsze te same :)
Pogoda nad morzem tego lata była wspaniała - kilka pierwszych dni błogo wylegiwaliśmy się na plażach tuż koło molo w Sopocie (blisko był też piękny Grand Hotel Sopot). Niestety, 7 czy 8 dnia pogoda się nieco zepsuła. Wszyscy razem wybraliśmy się zatem na przechadzkę po nadmorskich lasach.
Podjechaliśmy autami do Władysławowa, gdzie wspólnie zdecydowaliśmy się przejść pieszo do Jastrzębiej Góry. Idąc w pewnym momencie przez las, ja jak to dziecko - biegałam i skakałam mimo lekkiego błotka. Nagle zdarzyła się rzecz, dla której w zasadzie tą notkę piszę - potknęłam się i wpadłam do dołu :( Nie byłoby to może nic strasznego, bo trawa i mokra ziemia zamortyzowały upadek, gdyby nie fakt, że nagle na mojej twarzy znalazł się wąż!!!!!!!
Absolutnie spanikowana brzydziłam się strącić go ręką, sięgnęłam więc po patyk i próbowałam zrzucić go z twarzy. Musiało wyglądać to absolutnie komicznie, ale ani mi ani moim rodzicom nie było do śmiechu. Tata szybko zeskoczył do mnie i zgrabnym ruchem odrzucił węża na kilka ładnych metrów. Cała trzęsąca się z emocji aż się popłakałam :( Oczywiście okazało się, że był to tylko mały sympatyczny zaskroniec, czyli nie wąż a w zasadzie jaszczurka :D Przy tym machaniu kijem przy okazji zadrapałam sobie jeszcze policzek, trzeba było więc wrócić do naszej nadmorskiej kwatery w Sopocie, gdzie mama zrobiła mi mały opatrunek. Szczęśliwie dzień później pogoda w Sopocie dopisała i już bez dzikich przygód spędziliśmy resztę wypoczynku tak jak wcześniej - wylegując się na plaży. Mimo wszystko do końca życia nie zapomnę tego incydentu, a wstręt do różnych gadów i jaszczurek pozostał nadal :) Mimo wszystko bardzo często wybieram się na wczasy nad morzem, a Sopot dalej lekko kojarzy mi się z zaskrońcem :P
zajebista historia!
OdpowiedzUsuń